Wycieczka Mazury 2012 08

Witam

Wycieczka którą zaplanowałem objęła głównie województwo warmińsko-mazurskie, przejazdem podlaskie i mazowieckie.
Podzieliłem wszystko na dni, starałem się żeby trasy nie były dłuższe niż 250km. Nierzadko ze względu na liczbę obiektów do zwiedzenia i taki dystans był trudny do przejechania w ciągu dnia.
Zapraszam do lektury.




Dzień pierwszy
Przejazd z Sulejówka do miejscowości Świątki w województwie olsztyńskim. Nocleg w agroturystyce http://www.udziedzica.com.pl  Położony w spokojnej okolicy, tanio (30zł) i przyjemnie. Dojazd ostatnie 2km szutrową drogą.




Dzień drugi

Od tego dnia zaczyna się prawdziwe zwiedzanie. Rano pobudka i wyjazd do zamku w miejscowości Reszel. Po drodze na wysokości wsi Radostowo stoi ładny stary magazyn.


Okazja do pamiątkowego zdjęcia przytrafia się co chwila :)



Budowa zamku w Reszlu rozpoczęła się ok roku 1350, by do roku 1400 stać się gotycką warownią. Służył Krzyżakom do umacniania swojej pozycji w rejonie. Wcześniej była w tym rejonie drewnianą strażnicą wielokrotnie zdobywana i niszczona. Poza samym zamkiem i jego walorami nie ma tam zbyt dużo do zwiedzania, żadnych wystaw itp. Wejść można tylko na wieże i do małej piwnicy. Reszta jest pozamykana lub zajęta przez hotel i restauracje.
W XVIII wieku zamek pełnił funkcje więzienia, niestety podczas zwiedzania nie natknąłem się na żadną informację na ten temat, a szkoda. Wstęp 3zł.









Kolejny punkt wycieczki to Wilczy szaniec.
Kwatera Adolfa H. Warto dopłacić do wstępu (20zł) za przewodnika (5zł) bo samo zwiedzanie bez tego ograniczyłoby się do chodzenia po ruinach bez informacji co gdzie było.




Jedna z miejscowych atrakcji, podobno podparcie tego wysadzonego kawałka bunkru kijem sprawi, że spełni się jakieś życzenie :)




Wszystkie bunkry wysadzone, nieraz 5metrów ściany z betonu i stali rozsunięte jakby nic nie ważyły. Wszędzie kawałki zbrojeniowego drutu.



Fragment komina z pozostałościami siatki maskującej z tworzyw sztucznych. Między innymi tak Niemcy osłaniali bunkry żeby nie były widoczne z góry, do tego sadzili drzewa na dachach itd.







Kolejnym punktem zwiedzania tego dnia był kompleks bunkrów w Mamerkach pełniący funkcje kwatery głównej niemieckich wojsk lądowych. Zachowane w niezłym stanie ponieważ Niemcy nie zdążyli ich wysadzić. Kompleks jest podzielony niejako na dwie części przedzielone drogą.
Pierwsza zdecydowanie lepiej przygotowana do zwiedzania i płatna (13zł), z wieżą widokową na jednym bunkrze. Warto przy kasie wypożyczyć latarkę (2zł) żeby można było zajrzeć do środka bunkrów. Jeszcze lepiej jest wziąć latarkę ze sobą bo nie tylko tutaj się przydała.

Na początku mała wystawa umundurowania uzbrojenia i sprzętu żołnierzy niemieckich i rosyjskich.






Bunkry









Wieża widokowa na jednym z bunkrów



Widok z wieży




Druga część zdecydowanie obfitsza w obiekty na obecną chwilę niestety przedstawiła się kiepsko. Bunkrów trzeba szukać wzdłuż drogi, kiepskie a właściwie żadne oznaczenie sprawia że idzie się nieraz kilka minut nic nie znajdując, mija się różne boczne dróżki które nie wiadomo gdzie prowadzą, większości bunkrów trzeba wypatrywać gdzieś w lesie. Na początku trasy są dwa bunkry oddalone od siebie o kilkanaście metrów które są połączone podziemnym przejściem. Tutaj zwłaszcza przydaje się latarka. Chyba najciekawsze miejsce tego kompleksu.

Wejście do podziemnego przejścia


Wnętrza bunkrów















Długi kilkudziesięciominutowy spacer który zaowocował zwiedzeniem może połowy z bunkrów i nadciągająca burza zmusiły mnie do odwrotu i szukania noclegu.

Nieco ponad kilometr na północ w stronę Węgorzewa znajduje się agroturystyka ze sklepikiem spożywczym (Ewa Sobocińska Przystań 56, 11-600 Węgorzewo). Za 35zł jest czysty pokój z łazienką i resztą niezbędnej infrastruktury.
Właściciel agroturystyki wie sporo na temat bunkrów i innych ciekawych obiektów na mazurach. Chętnie opowie i wskaże ciekawe miejsca. Tam zakupiłem przewodnik po mazurach który sprawił że moja trasa w dalszej części uległa znacznym przemianom (Mazury Północne Stanisław Siemieński).

Dzień trzeci

Pierwszym punktem zwiedzania tego dnia były nie dokończone śluzy w Leśniewie.
Pierwsza z nich - Leśniewo Dolne jest widoczna z drogi. Jest ledwie rozpoczęta, 15% zaawansowania prac budowlanych. Więc niewiele widać, podejść pod samą śluzę raczej też się nie da, chyba że ktoś się lubuje we wspinaczkach po stromych urwiskach chwytając się kęp traw i brnięciu po kolana w wodzie i błocie.



Widok z drogi


Pomiędzy śluzami widnieje część kanału mazurskiego


Śluza Lesniewo Górne wygląda znacznie okazalej choć według przewodników stopień zaawansowania prac jest niewiele większy, ledwie 30%.














Lokalizowany jest tutaj park linowy (czynny od godziny 11), jak ktoś chce może pochodzić po podwieszanych mostach, zjechać na linie itd, oczywiście nie za darmo. Samo zwiedzenia śluzy kosztuje 3zł + 2zł za parking położony przy pierwszej śluzie.

Kilka słów o Kanale Mazurskim:
Celem jego budowy było połączenie Jezior Mazurskich z Bałtykiem oraz wykorzystania energii wodnej do poruszania siłowni wodnych i osuszenia okolicznych łąk. W późniejszym okresie zrezygnowano z funkcji energetycznej kanału i planowano wykorzystać go jedynie jako drogę wodną do transportu drewna, materiałów budowlanych, torfu oraz turystyki.
Słyszałem też teorię że kanał miał służyć jako droga wodna dla okrętów podwodnych gdzie na Mazurach miały być naprawiana. Ale to raczej bajka choćby ze względu na wymiary kanału.i samych śluz. Długość kanału od miejscowości Mamerki nad jeziorem Mamry do rzeki Łyny leżącej na terenie obwodu kaliningradzkiego wynosi 51km z czego na terenie Polski 22km. Po wojnie nikt nie był zainteresowany dokończeniem budowy kanału.

Kilka kilometrów dalej drogą 650 na zachód znajduje się kolejna atrakcja - wieża "żelaznego kanclerza" Otto Bismarcka na Diablej Górze na terenie wsi Srokowo. Prościej jest tam dojechać nie przez samą wieś tylko 1,5 kilometra za śluzami widząc maszt radiowy na wysokości łuku w lewo pojechać prosto gruntową dróżką. Samo miejsce jest słabo oznaczone i widoczne. Znajduje się na zalesionej górce po prawej stronie drogi (wcześniej mija się wspomniany maszt radiowy). W XIX wieku odkryto tutaj kilkadziesiąt grobów całopalnych, w czasie I wojny i wcześniej służyła za punkt artyleryjski, w czasie drugiej WS znajdował się tutaj punkt obserwacyjny do wykrywania samolotów zmierzających w kierunku kwatery Hitlera.
W 1902 roku ukończono budowę wieży upamiętniającej kanclerza Otto Bismarcka. W ten oto sposób mieszkańcy Prus chcieli uczcić pamięć żelaznego kanclerza.
W tej chwili wieża jest właściwie ruiną gdzie miejscowa młodzież urządza sobie pikniki. Polecam wejście nieco naokoło górki od strony Srokowa, jest łagodne i dociera się najpierw pod tablice pamiątkową która upamiętnia poległych żołnierzy z 37 niemieckiej dywizji piechoty którzy wyzwolili okolice spod okupacji rosyjskiej.









Jadąc dalej tuż za wsią Srokowo po lewej stronie można natknąć się na malutki cmentarzyk żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej.


Kolejną ze śluz była Śluza Piaski we wsi Guja. Jest to jedyna dokończona śluza na kanale mazurskim na terenie Polski. Na górę niestety wejść się nie dało, wiec zostało zwiedzanie z zewnątrz.









Ze wsi Guje skierowałem się do polowej kwatery Heinricha Himmlera w Pozezdrzu, składa się ona z 9 obiektów, w tym 5 schronów. Znajduje się ona przy trasie kolejowej Kętrzyn - Węgorzewo - Giżycko. Kwatera znajduje się w gęstym lesie utrudniającym dostrzeżenie bunkrów z góry. Stanowił on także batalion policji, który wchodził w skład oddziałów przewidzianych do obrony kwatery Hitlera. Bunkier wysadzili niemieccy saperzy w styczniu 1945 roku. Z darmowego parkingu prowadzi do niego przyrodnicza ścieżka prowadząca przez krótki odcinek po dawnym kolejowym nasypie. Do dokładnego obejrzenia przyda się kolejny raz latarka.








Budynek klubu jeździeckiego. Koniki dziwnie uśmiechnięte...



Kolejnym żelaznym punktem podróży była miejscowość Rapa gdzie znajduje się piramida - grobowiec rodzinny rodzinny pruskiego rodu baronów von Fahrenheid. Została ona wybudowana w 1811roku. Pierwszą pochowaną osobą w jej wnętrzu była córka barona w roku wybudowania piramidy, a ostatnią w 1849 roku sam twórca budowli. Łącznie znajduje się tam siedem trumien. Po przejęciu majątku w inne ręce piramida zaczęła popadać w ruinę a w czasach II wojny światowej rosyjscy żołnierze splądrowali ją w poszukiwaniu kosztowności, wywlekając ciała z trumien. Aż do lat 90'tych obiekt dalej niszczał dopóki sobie o nim nie przypomniano. Grobowiec został uporządkowany, a wejście zamurowane.
Samo zwiedzanie piramidy jest darmowe, tylko parking nieopodal jest płatny 2zł.







Na temat pozbawienia głów znajdujących się wewnątrz piramidy krąży legenda że dokonali tego okoliczni mieszkańcy. Według niej w czasach, gdy grobowcem nikt się nie zajmował, zaraza zabiła całe bydło w okolicy. Ludzie podejrzewali, że leżące w piramidzie zwłoki nie rozkładają się ponieważ są złymi marami i to one stoją za pomorem. Chcąc zwalczyć złe moce pozbawiono ciała głów.

Kolejnym tego dnia punktem podróży były wiadukty w Stańczykach. Wcześniej w miejscowości Gołdap można obejrzeć wieże ciśnień.



Wiadukty leżą na nieczynnej linii kolejowej Gołdap - Żytkiejmy. Mosty w Stańczykach są najwyższymi na linii i jednymi z najwyższych w Polsce, mają długość prawie 200 metrów i wysokość 36 metrów. Konstrukcja żelbetowa, pięcioprzęsłowa o równych 15m łukach. Jeden most ukończono w 1917 a drugi 1918 roku. W 1927 roku zaczęły tamtędy kursować pociągi, w czasie II wojny światowej z oczywistych względów kursowanie pociągów było mocno ograniczone. Wejście i parking jest płatny (5zł).








W tej chwili wiadukt południowy jest zamknięty i remontowany. Niedaleko w Kiepojcach znajdują się jeszcze dwa bliźniacze mosty.

To był ostatni punkt zwiedzania tego dnia, zostało tylko dojechanie do miejsca noclegowego w okolicach miejscowości Sejn link (nocleg 40zł, przyzwoite pokoje, ale wspólna łazienka). Nie mogłem sobie odpuścić zdjęcia na tle wiatraków, wszedzie ich pełno.




Rano pod drzwiami balkonowymi zastałem taki oto widok:


Dzień czwarty

Rano pobudka, szybkie śniadanie i wyruszam w drogę, po wieczornym przestudiowaniu przewodnika postanowiłem wrócić w stronę Giżycka, ale najpierw pamiątkowe zdjęcie przy granicy z Litwą...


... i wyjazd na poszukiwanie zaginionych chrabąszczy i żuków do doliny Rospudy. Niestety nic nie znalazłem. Ale wcześniej zatrzymałem się przy kanale Augustowskim.





Załapałem się na zdjęcia do kolejnej części Batmana


Z uroczej doliny udałem się do miejscowości Ełk gdzie znajdowały się dwa interesujące mnie obiekty.
Pierwszy to nieczynna już wieża ciśnień. Zbudowana w 1895 roku posiada zbiornik o pojemności 400 m3. Była eksploatowana do lat 70. XX wieku kiedy to w Ełku powstał nowocześniejszy system zaopatrywania mieszkańców w wode ponieważ stary nie spełniał zadania bo w Ełku zaczęto budować wyższe niż sama wieża budynki. Niszczejący budynek zakupił w 1994 roku  Heinrich Westphal i przekazał Stowarzyszeniu Mniejszości Niemieckiej w Ełku na siedzibę. Za opłatą co łaska przewodnik oprowadza po wieży i znajdującym się wewnątrz Muzeum Kropli Wody. Opowiada historię budynku i ludności niemieckojęzycznej w tym rejonie oraz prezentuje bogatą kolekcje mebli, książek i innych przedmiotów miejscowej ludności z pierwszej połowy XX wieku i wcześniejszych, oraz sporo pamiątek z podróży jednego z mieszkańców Ełku który swoje dobra przekazał stowarzyszeniu.















Kolejną atrakcja miejscowości jest Muzeum Ełckiej Kolei Wąskotorowej. Prawdziwa gratka dla miłośników jazdy po szynach. W sezonie w wybrane dni są organizowane przejażdzki kolejką.
Na terenie muzeum znajduje się jeszcze skansen pszczelarski oraz pracownia rzeźby.









































Z Ełku skierowałem się na wschód w kierunku Giżycka, kilka kilometrów za miastem znajduje się niemiecki cmentarz z czasów I wojny światowej.



Wiekszośc poległych miała 20-25lat...




Przejeżdzając przez miejscowość Woszczele można na wyjeździe natknąć się na jeszcze jeden mały cmentarzyk w lesie, tym razem cywilny. Wygląda na dość niedawno uporządkowany, ziemia jest grzązka, jakby świeżo przekopana.







Jadąc dalej w kierunku Kruklanek można natknąć się na drogowskazy kierujące do miejscowości Stare Juchy. Znajduje się tam głaz narzutowy podobno pełniący rolę ołtarza ofiarnego Jaćwingów. Ciężko jest do niego dojechać, trzeba się pytać miejscowych o drogę, które w prowadzi najpierw przez osiedle bloków, potem kręta szutrową dróżka przez las, by na koniec wieść wzdłuż torów gdzie po kilkuset metrach jest nieczynny przejazd kolejowy z zamkniętymi zaporami. Tam trzeba zostawić motor przejść na drugą stronę i po około 100 metrach skręcić w ścieżkę w las. Końcowy odcinek może być nie do pokonania dla samochodu, nie tyle ze względu na przeszkody terenowe co  miejscami wąskość ścieżki, z jednej strony jest torowisko, z drugiej parometrowa skarpa i rzeczka.
Sam kamień jak to kamień, nie przedstawia się jakoś szczególnie okazale, a porozrzucane i potłuczone butelki po piwie świadczą ze liczne "ofiary" są tam do dziś składane.




Ze Starych Juch Pojechałem do miejscowości Kruklanki. Z interesujących mnie miejsc jest tam wysadzony most i bunkier. Padający deszcz nie zachęcał do długotrwałych poszukiwań więc skupiłem się tylko na wysadzonym moście. Most był zaminowany przez wycofujących się Niemców ale z niewiadomych przyczyn nie wysadzili go. Wykorzystali to Rosjanie i transportowali nim zrabowane zdobycze do siebie. Nie spodobało się to miejscowej ludności która sama go wysadziła tuż po wojnie.
Niestety ciężko jest na kołach dotrzeć w miejsce skąd można zrobić ciekawsze zdjęcia. Trzeba by porzucić motor i przedzierać się przez gęsty las okalający ruiny.










Będąc w tych okolicach nie mogłem sobie odpuścić i nie zobaczyć na własne oczy rogatych krów nazwanych na cześć znanego piwa "Żubrami". Ich farma znajduje się w Puszczy Boreckiej gdzie po opłaceniu 3 zł można nacieszyć oczy ich widokiem na wybiegu. Droga jest przyzwoicie oznakowana, trudno jest się zgubić.





To był ostatni punkt zwiedzania na dziś i małej ulewie udałem się na poszukiwania noclegu, znalazłem po kilku próbach (jak gospodarz słyszy "jedna osoba na jedną noc" to albo nie ma miejsc albo zwykła agroturystyka życzy sobie nagle 50-100zł) dopiero w miejscowości Miłki znalazłem przyjemny nocleg za 40zł link. Jeden z przyzwoitszych w jakich nocowałem w tym roku w dodatku co nie zdarza się często w skład ceny podobnie jak w pierwszym noclegu wchodzi świeży ręcznik. Na miejscu jest bezpośredni dostęp do jeziora, około kilometr dalej większy sklep spożywczy.



Dzień piąty

To już właściwie powrót do domu. Z Miłek znowu w towarzystwie deszczu udałem się do Piątnicy przed Łomżą żeby tam obejrzeć miejscowe forty. Jeden drogowskaz skierował mnie do fortu III gdzie znajduje się strzelnica i starszy pan oferuje za 40zł oprowadzenie po fortach. Ze względu na pogodę i brak większej ilości chętnych do oprowadzenia udałem się sam na miejsce wskazane przez starszego pana jako miejsce jednego z fortów. I oile z drogi coś było widać to niestety polna droga wiodąca jak się zdawało na miejsce po kilkuset metrach zamieniła się z odcinek rajdu terenowego z koleinami i kałużami skąd byłem zmuszony się wycofać. Najpierw kilkadziesiąt metrów z górki na wstecznym aż znalazłem miejsce na tyle szerokie i równe ze dało się wykręcić potem już normalnie. Kawałek dalej podjąłem kolejną próbę zdobycia fortu ale wycofałem się widząc tylko ślady kół ciągnika przed sobą.

Jadąc w kierunku Treblinki za Łomżą przestało w końcu padać, przejeżdzając przez przejazd w miejscowości Śniadowo natknąłem się na nieczynna stacje kolejową. Urokliwe miejsce, szkoda ze popada w zapomnienie i niszczeje.




No i dotarłem do ostatniego miejsca do odwiedzin podczas mojej wycieczki. Obóz zagłady w Treblince. Kolejne przygnębiające miejsce na terenie Polski. Kolejny masowy grób setek tysięcy ludzi.






Wcześniej słyszałem  opowieści jak po wojnie ludzie szukali w tym miejscu skarbów a "życzliwi" czekali na górze żwirowni z granatem którego mieli wrzucić jeżeli poszukiwacze nie chwieli oddać znalezisk...



Z Treblinki udałem się prosto do Sulejówka. I na tym zakończyła się moja pięciodniowa wycieczka po północno-wschodnim rejonie kraju.

Przebieg wg licznika: 1352km
Wycieczka zajęła 5 dni
link do trasy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz